"Don't wanna wait..."
Odwołanie złożone i muszę czekać. Znowu to czekanie. Ale nie mam wyboru - poczekam sobie. Nawet do połowy października, bo takie są procedury... Czekają aż spłyną odwołania i rezygnacje, a potem robią zebranie komisji rekrutacyjnej i decydują kogo przyjmują, o ile przyjmują. Czyli w zasadzie mam przedłużone wakacje;) Zrezygnowałam z podyplomówki. Jak mnie nie przyjmą na uniwerek, to poszukam pracy, pójdę zrobić certyfikat z angielskiego czy coś... Póki co mam jeszcze z czego żyć, więc bytuję bez presji i pośpiechu. Na razie nic nie planuję. Po prostu czekam.
Wczoraj zafundowałam sobie współlokatorki - dwie czarno-białe myszki :D Miała być świnka morska, ale w końcu K. mnie przekonał, że klatka zajmowałaby za dużo miejsca, zresztą nawet nie wiadomo było gdzie ją postawić... No trudno, odsunęłam jedno z marzeń na rzecz nieco mniejszych milusińskich:) Miałam już kiedyś myszkę, niestety nie żyła zbyt długo, podejrzewam, że moje towarzystwo jej nie wystarczyło i zdechła z samotności... Dlatego teraz kupiłam dwie. I od razu widać, że to zwierzęta stadne - no jak patrzę jak śpią przytulone do siebie albo jak jedna drugą czyści, to mi serce mięknie, tak słodko to wygląda :D I wreszcie nie mam wiecznej ciszy w mieszkaniu, bo co jakiś czas słychać te buszujące w trocinach maluchy :D
ja już sobie nie wyobrażam jakby to było jakbym nie miała swojego Klamotka... co prawda daje czasami nieźle popalić, ale wszystko się mu wybacza jak się wraca do domu po całym dniu pracy, a on się wita tak słodko... zwierzątka to fajne stworzonka są :)
Dodaj komentarz