"I've been angry I've been...
Ostatnio, jak mnie koleżanka spytała, jak tam K., to potem przez dwa dni miałam strasznego doła. A to było tylko jedno głupie (nie, w sumie nie głupie - bo normalne!) pytanie... No ale, ja przecież uwielbiam robić z igły widły.
Anyway, żałuję, że zaczęłam ludziom opowiadać o K. Dużo lepiej mi było, gdy nikt nie był świadomy jego "obecności". Owszem, wtedy jeszcze wszyscy dziwili się, czemu nie zwracam uwagi na innych facetów, kto wie, może nawet podejrzewano mnie o homoseksualizm :P, ale miałam przynajmniej święty spokój (nie licząc mojej mamy - jak pierwszy raz spytała "A co tam u K. słychać?", to prawie się herbatą zachłysnęłam :D). Ech. A wszystko zaczęło się od tego, że jednej koleżance po pijaku, w lutym zeszłego roku, wypaplałam kto tak do mnie po nocach smsuje. Kazałam jej obiecać, że nikomu nie powie. Obiecała. Tyle że parę miesięcy później o tej obietnicy zapomniała. Wtedy się zaczęło... takie małe piekiełko ;) Na początku odrobina zrozumienia, a potem pouczanie mnie, wyśmiewanie. Bo jeśli do tej pory się nie spotkaliśmy, to on ma mnie w nosie po prostu. No jaaaaaasne, bo przecież wszyscy wiedzą lepiej, a ja jestem ślepa i to przecież inni utrzymują kontakt z K. i wiedzą jak wygląda sytuacja, a nie ja!
Mam strasznie dużo wiary w tą znajomość, przyznaję się bez bicia. Chociaż wcale tego nie chciałam, na początku strasznie wypierałam się tego przywiązania i w ogóle... Chciałam być rozsądna, bo jak to tak - angażować się w znajomość bez bezpośredniego kontaktu z drugą osobą? Teraz mam to w nosie, przez minione lata życia przeważnie kierowałam się rozsądkiem i mam z tego zdecydowanie nie to, czego oczekiwałam. Będzie co ma być, carpe diem i tak dalej. Takżeeeeee, sory Winetu, ale się nie zniechęcam i robię swoje, bo wiem, że warto. :>
na Twoim miejscu tez chyba wolałabym takie spotkanie bardziej neutralnych warunkach we dwójkę, bo tak wśród jego znajomych różnie mogło by byc, pewnie każdy by się krępował
Fajnie, że Ci fajnie na tym szkoleniu - papierek zawsze się przyda. Wiem co to znaczy weekend w szkole, ah od dwóch lat mnie to dotyczy. Ale ja tak, lubię, przynajmniej coś się dzieje i nowi ludzie. I podobnie jak Ty: nie ma czasu na myślenie itp.
Dodaj komentarz