"Just breathe in, breathe out..."...
Najbardziej zakręcony tydzień dobiegł końca. Nawał nauki na początku, a potem imprezowanie. W międzyczasie jeszcze piesza siedmiokilometrowa wycieczka w upale, o losie... Ah, a z nauką to jeszcze wiąże się przygoda z napojem energetycznym... Otóż, chcąc zwiększyć wydajność swego mózgu i opóźnienie komunikatu "chce mi się spać", kupiłam jedną puszkę takiego niby to cudownego napoju. Wypiłam ok. godz. 17 i miałam zamiar się uczyć do 1-2. I co? Jajco! :D Padłam przed północą. Ale jakby tego było mało, obudziłam się w okolicach 2.30 i okazało się, że owy cudowny napój właśnie zaczął działać... :D Wierciłam się, wierciłam, aż w końcu wzięłam te cholerne notatki co by nie marnować czasu, ok. 5 widziałam się z rodzicami w kuchni (co rzecz jasna nie dzieje się na co dzień) :D. Jakimś cudem zasnęłam przed 7 i pospałam może z godzinę. Chciałam dodać jeszcze, że tego dnia miałam kolokwium i fajnie by było być skupionym, nieprawdaż? Tymczasem "naładowana" Kasia nie mogła się skoncentrować na początku, na szczęście potem ten niesamowity stan euforii i pobudzenia minął i kolosa jakoś napisałam. Ale i tak - nigdy więcej "Tigera" czy innego dopalacza :]
Środa i czwartek minęły w charakterze odstresowania :) W czwartek zaczęły się Juwenalia. Obserwuję je już tak od kilku lat - co roku na koncertach rock/alternatywa no i jakiś jeden zespolik disco-polo dla kontrastu. W związku tym trochę żałuję, że nie "pływam" w takich klimatach na co dzień, chociaż wiecie co? W czwartek zawitałam z koleżankami na występ T.Love i wyszalałam się na maxiora ;D Zachowywałam się niczym mega wierna fanka, niemalże piszcząc "Muniek! Muniek!" i krzycząc z zachwytu po każdej piosence :D Właśnie za to siebie lubię, że nie jestem jak co niektórzy - marudzą, że to nie ich klimaty i że bawić się nie będą. Kurna, przecież grunt to przynajmniej spróbować się wpasować w dany klimat, a nie z góry się obrażać :> Anyway, ja się wyskakałam aż do ostatniej chwili, czyli ok. godziny 2 :D A potem zabrakło mi dychy, by zapłacić taksówkarzowi, ale był tak sympatyczny (a może ja tak urocza?), że mi podarował bez gadania ;)
Teraz to tak błogo się czuję... Pewnie dlatego, że jutro nie mam zajęć, sasasa. Niech żyją godziny dziekańskie!
Dodaj komentarz