Ciasto w piekarniku, książka w łapach, ból ucha i tęsknota za K. - to w skrócie sobota w moim wykonaniu. Mam pierwszy od trzech tygodni wolny weekend, dla samej siebie, bo jakoś tak ostatnio fajnie się składało, że widziałam się z K. co tydzień :) No i w związku z tym trochę mi się nudzi, stąd pomysł na zrobienie ciasta :) Można też powiedzieć, że to taka rozgrzewka - chciałam potrenować pieczenie przed przyszłym weekendem, bo K. przyjeżdża i obiecałam mu muffinki czekoladowe... A więc przypomniałam dziś sobie do czego służy i jak się włącza piekarnik :D
A 28 listopada, taramtamtam... Idziemy na Bal Podchorążego :D Mój szeregowy podchorąży i ja będziemy sobie balować na eleganckiej imprezie na 300 par :D Wypadałoby kupić coś ładnego, bo nie chcę oglądając zdjęcia za 20 lat patrzeć na tą samą kreację, którą miałam i na studniówce, i na weselu siostry i jeszcze teraz na tym balu :P
miffinki? brzmi smakowicie, ale szczerze... nie słyszałam jeszcze o czymś takim ;) wiem, wiem zacofana jestem i mało czasu spędzam w kuchni.
paulita
03 listopada 2009 o 13:40
Jeżeli chodzi o kreację na bal to mam zwykle to samo, nie lubię obskakiwać wszystkich imprez w tym samym... ale mam też na to sposób, tu coś odpruć, tam coś doszyć i sukienka jak nowa, a kasa zostaje na coś co ubiorę częściej :)
cici
02 listopada 2009 o 20:56
oo mniam,... muffinki... jesli Ci sie udadza, to koniecznie chce przepis!!!
A zdjęcia z balu zamawiam już teraz!:D
Dodaj komentarz