• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

blog

blog

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007

Archiwum październik 2007, strona 1


< 1 2 >

Piątek.

No to ja lubię - piątek, godzina prawie 11, a ja jeszcze w piżamce :D Nie ma to jak mieć wolne piątki! Obudziłam się dopiero o 10, ale to w sumie dobrze - wyspałam się, a w tygodniu raczej to mi się nie zdarza...

Wczoraj byłam na najlepszym wykładzie, na jaki kiedykolwiek udało mi się trafić. Facet nieziemski, śmieszny, a zarazem mówił tak prawdziwie i poważnie o życiu i pedagogice. Czasem tak się zasłuchałam, że aż zapominałam o bazgroleniu jakichś notatek :)

Trochę zgłodniałam, hm. Czas na tosty z serem, tak myślę :D

12 października 2007   Komentarze (2)

"Minutes turn to hours without you..."...

Jak wczoraj zobaczyłam brzuch siostry, to aż zdębiałam – ostatnio rośnie w oszałamiającym tempie! :D I gdy popatrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, to nagle coś drgnęło, podskoczyło! Tak jakby ta mała istotka w środku się rozpychała, bo już ma chęć wyjść na świat :) :) Jejku to było niesamowite. Zresztą maleństwo się coraz więcej rusza, ale przecież musi jeszcze sobie poczekać te dwa miesiące :) Chociaż my wszyscy już byśmy chcieli ją zobaczyć, pogłaskać po główce, wziąć na ręce…:) Taki to człowiek jest niecierpliwy…

Spotykam ludzi ze starego wydziału. Są tacy, którzy na mnie dziwnie patrzę i zapewne myślą: „Cholera, skąd ja znam tą twarz?!”, a są nawet i tacy, którzy zauważyli moje zniknięcie. I za każdym razem pada pytanie „Dlaczego?”, którego szczerze nienawidzę, ale co zrobić… ;) Koleżanka, z którą zakumplowałam się najbardziej pytała czy nie żałuję. Nie, nie i jeszcze raz nie. Miałyśmy się zobaczyć jeszcze w wakacje, ale szczerze Wam powiem, że nie miałam na to ochoty. Kiedy powiedziałam jej o swojej decyzji, to liczyłam na zrozumienie. A co otrzymałam? Zero chęci na zrozumienie, wyrzuty, że robię źle, że tracę rok. Bardzo się wtedy na niej zawiodłam. Moje życie okazało się mniej ważne od tego, że ona nie będzie miała z kim jeździć autobusem na uczelnię… Super ;)

Ludzie mnie zawodzą, choć ostatnio na szczęście poznałam sporo pozytywnych osób. Wciąż jednak brakuje mi takiej, z którą mogłabym pogadać, posłuchać muzyki, wypić herbatę. Jakiejś przyjaznej duszy, która mogłaby mi zastąpić poduszkę w ramach wypłakania się.

Zimno mi. Ale to chyba nienajlepszy pretekst do tego, żeby się nie pouczyć… :P Jeszcze nie porzuciłam wakacyjnego lenia, ale chyba czas najwyższy. Tak więc – a sio! ;D

10 października 2007   Komentarze (2)

"Now I'm on my way..."

Jest dobrze :)

Wiecie, gdy rok temu, na pierwszym wykładzie z mikroekonomii, profesor mówił: „Może część z Was czuje się obco i zastanawia się, co właściwie tu robi…”, to ja dokładnie tak się czułam. I z każdym kolejnym dniem przekonywałam się, że to nie moja bajka po prostu. A teraz? Jest zupełnie inaczej. Nie przeraziło mnie to, że będę musiała sporo czytać, żeby przygotowywać się na ćwiczenia. No OK, może troszkę, ale nie załamało mnie to zbytnio, a to pewnie dlatego, że tematyka jest o niebo ciekawsza niż na poprzednim kierunku ;) Dlatego w ten nowy rozdział w życiu tym razem nie wstępuję ze skwaszoną miną! :) Coraz lepiej poznaję ludzi, w większości dziewczyny, bo to jednak babski kierunek… Jest 8 chłopaków na 140 osób na roku (w środę nawet na wykładzie obok mnie usiadł taki jeden sympatyczny hyhy ;>), olaboga ;) I naprawdę, Ci ludzie, diametralnie różnią się od moich poprzednich znajomych ze studiów. Są… normalni. Wiem, może głupio brzmi, ale to prawda. Na zarządzaniu było kilka takich normalnych, reszta to osoby przesadnie ambitne lub cwaniaczkowate. Teraz mam wrażenie, że jestem wśród swoich, chociaż większość młodsza o rok, ale tego nie odczuwam jakoś :)

Odczucia po pierwszym tygodniu – dobre. Niestety, będę musiała odkopać książki i zeszyty z biologii, bo mam jeden przedmiot, który ma nazwę niezwykle rozbudowaną, a w rzeczywistości to po prostu biologia. Na każde ćwiczenia trzeba się uczyć z wyprzedzeniem i tak na przykład teraz muszę rozgryźć genetykę. Niech szlag ją trafi… Genetyka to zawsze była moja pięta achillesowa! :P Ale dla równowagi przedmiot „Wstęp do pedagogiki” bardziej przypadł mi do gustu. Tu też muszę uczyć się na bieżąco, aaale bardzo pocieszył mnie fakt, że wiele lektur jest z „psychologią” w tytule, bo kręci mnie ta dziedzina po prostu.

Nie podlega dyskusji to, iż wadą jest konieczność jeżdżenia po całym mieście, bo raz zajęcia mam tu, raz tam, a dziekanat znajduje się jeszcze gdzie indziej… Najwyraźniej coś za coś ;)

05 października 2007   Komentarze (1)
< 1 2 >
Kasia-87 | Blogi