"Minutes turn to hours without you..."...
Jak wczoraj zobaczyłam brzuch siostry, to aż zdębiałam – ostatnio rośnie w oszałamiającym tempie! :D I gdy popatrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, to nagle coś drgnęło, podskoczyło! Tak jakby ta mała istotka w środku się rozpychała, bo już ma chęć wyjść na świat :) :) Jejku to było niesamowite. Zresztą maleństwo się coraz więcej rusza, ale przecież musi jeszcze sobie poczekać te dwa miesiące :) Chociaż my wszyscy już byśmy chcieli ją zobaczyć, pogłaskać po główce, wziąć na ręce…:) Taki to człowiek jest niecierpliwy…
Spotykam ludzi ze starego wydziału. Są tacy, którzy na mnie dziwnie patrzę i zapewne myślą: „Cholera, skąd ja znam tą twarz?!”, a są nawet i tacy, którzy zauważyli moje zniknięcie. I za każdym razem pada pytanie „Dlaczego?”, którego szczerze nienawidzę, ale co zrobić… ;) Koleżanka, z którą zakumplowałam się najbardziej pytała czy nie żałuję. Nie, nie i jeszcze raz nie. Miałyśmy się zobaczyć jeszcze w wakacje, ale szczerze Wam powiem, że nie miałam na to ochoty. Kiedy powiedziałam jej o swojej decyzji, to liczyłam na zrozumienie. A co otrzymałam? Zero chęci na zrozumienie, wyrzuty, że robię źle, że tracę rok. Bardzo się wtedy na niej zawiodłam. Moje życie okazało się mniej ważne od tego, że ona nie będzie miała z kim jeździć autobusem na uczelnię… Super ;)
Ludzie mnie zawodzą, choć ostatnio na szczęście poznałam sporo pozytywnych osób. Wciąż jednak brakuje mi takiej, z którą mogłabym pogadać, posłuchać muzyki, wypić herbatę. Jakiejś przyjaznej duszy, która mogłaby mi zastąpić poduszkę w ramach wypłakania się.
Zimno mi. Ale to chyba nienajlepszy pretekst do tego, żeby się nie pouczyć… :P Jeszcze nie porzuciłam wakacyjnego lenia, ale chyba czas najwyższy. Tak więc – a sio! ;D