No to mam na koncie pierwsze niezaliczone kolokwium :P Ale co tam, w przyszłym tygodniu pójdę poprawiać, ustnie niestety. Mam nadzieję, że dam radę, bo jeszcze jedno kolokwium mnie czeka. A co tam... Jakoś taka bardziej spokojna jestem na tym kierunku. Chyba po prostu na poprzednim wyczerpałam limit nerwów... ;) Widocznie trzeba dostać kopa w cztery litery, żeby zmienić podejście do nawet najdrobniejszych rzeczy. Pamiętam, że w zeszłym roku, to po pierwszym kole się rozbeczałam, co okazało się nieuzasadnione, bo zaliczyłam ;D Głupi człowieczek ze mnie :)
Z każdym dzień coraz bardziej denerwują mnie ludzie o naturze marudy. Kurna mać, ja rozumiem, że można sobie ponarzekać, ale nie z częstotliwością co 5 minut! A jak do tego dochodzi jeszcze przesadne przejmowanie się prawie wszystkim, to ja dziękuję... Da się takie coś zwalczyć w ogóle?
Jutro znowu jadę do siostry, muszę ją zmobilizować do spakowania torby do szpitala. Przecież teoretycznie jeszcze tylko 3 tygodnie. Ja pierdykam, 3 tygodnie...! :D