.
Ostatnio właściwie jestem ciągle na trasie dom-siostra-uczelnia. Ale o czym ja to chciałam... Aha.
Mam już dość tego roku. Wiem, że ledwo się zaczął, ale miniony 2007 zakończyłam okropnie (kilka chwil przed wyjściem na Sylwestra weszłam na brzeg łóżka by sięgnąć do szafy, noga mi się ześlizgnęła, potłukła, kuśtykałam jak jakaś sierota, boli mnie do dziś, ała) i zaczęłam też w nienajlepszym stylu. A dajcie spokój... Powinnam mieć na imię PECHasia, a nie Kasia... :P
Dobrze, że chociaż studia się kupy trzymają. Tak myślę. Albo cholera wmawiam sobie takie myślenie. Nie... Tak?
Nie do wiary, ale w tym roku skończę 21 lat. Aaaaa!... Wolałabym mieć znowu 17 na przykład...
Wraz z wiekiem mam coraz głupsze serducho - taki mój wniosek. Coraz bardziej niemądre, no! :( Myślałam, że wybrnęłam z jednego epizodu. No niestety - w momencie, w którym zobaczyłam po raz pierwszy od kilku miesięcy bohatera tego epizodu, to wszystko się sypnęło, do widzenia. A raczej - dzień dobry, czyżby wszystko od nowa?