Teraz to już na pewno żałuję, że nie wyjechałam na studia do innego miasta. No i teraz mam. Zero spokoju, zero. Wymagający tata, uciążliwa czasem mama i chory dziadek. A dziś to już w ogóle jakiś beznadziejny dzień :( Między innymi dlatego, że dziadek rzucił się na mnie z pretensjami, że go kontroluję, że to nieładnie z mojej strony czy jakoś tak. Zamurowało mnie, wyszłam po prostu z jego pokoju i zostawiłam go z tą otwartą szufladą mojego taty, w której jak zwykle szukał nie wiadomo czego. Bo co miałam mu odpowiedzieć? Tak, kontroluję Cię, bo jesteś chory, już nie pamiętasz jak porozcinałeś pościel, zabrudziłeś łazienkę, wstawiłeś czajnik bez wody, wyszedłeś z mieszkania na korytarz nic mi nie mówiąc...? Kurczę, mam już dość. To naprawdę męczące. Dlaczego ja się muszę tak przejmować? Oczywiście nikt nie widzi w tym wszystkim problemu i wychodzi na to, że jestem po prostu cholernie wrażliwa, więc trudno.
Jutro mam egzamin, nic nie umiem, ale chyba mam to w nosie.
Ciężko mi, bo z jednej strony wszyscy są upierdliwi, a z drugiej to się mną nie przejmują. Niemożliwe? A jednak.