Nigdy w życiu tak bardzo nie cieszyłam się z trói, tak jak dzisiejszego dnia! Rany boskie, udało mi się zaliczyć te cholerne ćwiczenia :) Było ciężko, bo musiałam iść jeszcze na dopytkę i tak mnie przemaglowała, że potem to już nie wiedziałam jak się nazywam. Ale najważniejsze, że wpisała mi to 3,0 do indeksu i teraz już nic mnie nie obchodzi :D Co prawda jutro ostatni egzamin i to ustny (o zgrozo), pewnie nie zdam, bo NIC nie umiem, więc czeka mnie kompromitacja :D Ale to naprawdę jest niczym w porównaniu z faktem, że nie muszę się stresować niezaliczonymi ćwiczeniami i tak dalej, lalala.
W trakcie oczekiwania na wyniki zrobiło mi się smutno. Ludzie wokół dzwonili do swoich drugich połówek, że mają stresa, że jeszcze nic nie wiadomo i że zadzwonią jak będą coś wiedzieć. A ja co? Mi nawet nie miał kto powiedzieć, że trzyma kciuki, że będzie dobrze i tak dalej, i już nie wspomnę o tym, że nie miałam komu wpaść w ramiona z radości po otrzymanym zaliczeniu :( Coraz bardziej zaczyna mnie to dobijać.
Ech, idę spać. Jutro impreza. Bardzo potrzebuję odreagować tańcem chociażby, oj bardzoooooo!