Ten tydzień to istny kocioł na uczelni... Codziennie coś do zaliczenia, zaczynam się gubić i już nie wiem w co ręce włożyć ;) Ale byle do 12 lutego. No, chyba, że zdam "zerówkę" w ten czwartek, to już nie będę musiała zdawać 12tego i zacznę feriowanie 9tego... O ile pozaliczam wszystko w pierwszym terminie :> To byłoby coś cudownego, ech, pomarzyć dobra rzecz...
Rozmawiałam wczoraj z K. przez telefon. 58 minut i 56 sekund. To chyba mój życiowy rekord. Bo ja przecież nie lubię rozmawiać przez telefon (ekhm, to znaczy - nie lubiłam...).
Potem aż mnie policzki bolały od uśmiechu :)
Dobrze jest mieć chociaż taką namiastkę szczęścia.