"I walked a thousand miles but nothing...
Pamiętam, że zabolało w pierwszym momencie, ale… to prawda. Przecież tak właśnie jest. Tylko jakoś nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę. A ten wariat mnie rozszyfrował, na odległość! ;)
Zgrywam twardzielkę. Że niby taka silna psychicznie jestem, że ze wszystkim świetnie radzę sobie sama, że nie potrzebuję nikogo do pomocy, że potrafię być niezależna… I tak dalej i tak dalej… To taki ochronny pancerz? Jestem twarda, nic mnie nie rusza, mam wszystko w nosie? Koleżanki mają facetów, ale ja przecież nie potrzebuję chłopa? Tere fere…
Tak naprawdę jestem mega wrażliwą osobą i strasznie potrzebuję wsparcia :(
Próbuję udawać, że jest w porządku. - po to, żeby nikt się nade mną nie litował, żeby nie widział moich słabości… I ŻEBY NIKT NIE WYKORZYSTAŁ TEGO PRZECIW MNIE… To jest właśnie moja największa obawa. Dlatego tak ciężko jest mi się otworzyć przed ludźmi, zaufać im… Mam jakąś wewnętrzną blokadę, która teoretycznie ma mnie chronić, a czasem jednak chyba mi szkodzi…
Na szczęście ostatnio zaczęłam się przełamywać. Powolutku. I okazuje się, że nie wszyscy ludzie są źli. Więc chyba pomału wraca mi wiara w człowieka - to fajne uczucie.