Nie wiem czy to wina tego cholernego PMSu, ale wczoraj zezłościłam się na K. Bo kurde, on już drugi czy nawet trzeci raz w tym tygodniu zarzuca mi tekstami o ładnych snowboardzistkach, które uprzyjemniają mu ferie w górach. Za pierwszym razem to olałam - a niech se chłopina pisze (i tak nie uwierzyłam w te snowboardzistki)! Ale wczoraj już nie zniesłam tego. No i się w końcu wydało, że, cytuję: "byłem ciekaw". Czy jestem zazdrosna. Niby wiedziałam, że to taki test z jego strony, choooociaż... i tak przez maleńką chwilę mnie krew pozalewała jak sobie pomyślałam, że może ktoś tam się koło niego kręci, hehe. No ale wracając do sedna - wkurzyłam się, no kurde, co to za wredny sposób na zaspokajanie swojej ciekawości?:P
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, czytałam dziś swoje wiersze sprzed czterech, pięciu lat. Popłakałam się przy nich. Bo przypomniałam sobie, jaka byłam nieszczęśliwa pisząc je. Czułam się wtedy wyjątkowo źle i samotnie. W niektórych "dziełach" to widać, ale w innych z kolei próbowałam stworzyć własną wymarzoną wizję szczęścia i miłości przede wszystkim. Ech.
Ogólnie, to jestem w nastroju nerwowo-melancholijnym. Powtórzę się: cholerny PMS! :P