Plan na semestr czwarty - no comments. Albo nie, pomarudzę jednak! Pochlastać się idzie! Nawalili mi tylu godzin, zajęcia bite 5 dni w tygodniu. Żegnajcie, wolne piątki... I jeszcze te praktyki w podstawówce od czwartku, łojacię. Mówiąc nieładnie - sram w gacie :D Boję się, chociaż przecież nie powinnam. Raz, że to co dwa tygodnie tylko, dwa, że teraz mnie i tak nie czeka prowadzenie lekcji, a jedynie obserwacja (chociaż jakaś drobna pomoc nie jest wykluczona), trzy, że to będzie klasa z przedziału 1-3 (jeszcze nie wiem dokładnie która), więc może mnie nie zjedzą :) A, jeszcze cztery - lubię dzieci przecież! Gdyby jeszcze one mnie polubiły tak jak moja siostrzenica... :D Aj tam, bardziej mnie stresuje konieczność zrobienia tzw. praktyki ciągłej, czyli dzień w dzień w szkole, przez miesiąc. Najprawdopodobniej we wrześniu. I wakacje mam tym samym z głowy... Bo w lipcu i sierpniu planuję iść do pracy. Laptopa mi się zachciało :P Przyda się za rok, jak spakuję manatki i wyjadę na magisterkę, a przynajmniej taką myślą żyję... :) Nic to, do pracy rodacy. Oby i w tym roku przyjęli mnie bezproblemowo, bo te kryzysy, sryzysy, kto ich tam wie... Ych. Już jakoś przeboleję tą trzyzmianową robotę przez dwa miesiące, a pieniądze nie leżą na ulicy przecież, więc mam nadzieję, że się uda.
A na w-f zapisałam się na jogę :D Zawsze byłam ciekawa co to za cudo, a poza tym - ile można na basen chodzić albo biegać za piłką! :P Czas spróbować czegoś nowego... Rówież w myśl tej zasady, przerzuciłam się ostatnio z autobusów na tramwaje, haha. I byłam wczoraj w teatrze, pierwszy raz od czterech lat!
Staram się jakoś ogarniać, porządkować swoje życie. Wszystko po to, żeby powiedzieć za jakiś czas, że nie zmarnowałam swych szans. Udasięudasięudasięudasię...?