"Right here in my heart your love still...
Jakoś tak odkąd K. pojawił się w moim życiu realnie, naprawdę, namacalnie wręcz (:P), to wszystko zaczęło mi się układać.
Od środy - praca. Tym, którzy mnie pytali, jaka to praca - odpowiadam. Trzeci rok z rzędu idę na wakacje do pracy w zakładzie mleczarskim, na dział produkcji. Krótko mówiąc - przez najbliższe dwa miesiące będę robolem :D Praca fizyczna, na trzy zmiany, nienajgorzej płatna i w dość przyjaznej atmosferze. Pierwszy raz idę na dwa miesiące, bo tak to szłam tylko na jeden, ale myślę, że szybko zleci. Ech, bardzo chcę i potrzebuję pieniędzy. Chciałabym uzbierać na nowy komputer, tj. laptopa, a poza tym, jeśli K. pojedzie do Wrocławia od września/października, to podróż do niego z 3 godzin wydłuży mi się do prawie 6, a więc i koszty wzrosną. Oczywiście, to nie będzie tak, że tylko ja będę do niego jeździć, a on do mnie w ogóle nie. On nawet chyba do mojego miasta przyjedzie jeszcze zanim do Wrocławia się przeniesie. Zobaczymy. Moje koleżanki strasznie chcą go poznać, jezu... Nie to, żebym się go wstydziła - raczej obawiam się zachowania moich nieprzewidywalnych ziomalek :D Póki co jednak, 11 lipca spotykamy się tam gdzie się do tej pory widywaliśmy. A ja nawet wymyśliłam, że będę wracać pksem, a nie pociągiem - dzięki temu spędzimy ze sobą dwie godziny więcej :) Cytując reakcję K. na ten mój szalony pomysł: "wybornie" :D
Co do 75D, które wzbudziło małe poruszenie w komentarzach... :D Mam na tym punkcie kompleks już od jakiegoś dłuższego czasu, serio. I bynajmniej nie dlatego, że uważam, że mam za mały biust. Uważam, że jest za duży! Krępuję się chodzić w bluzkach z większym dekoltem, naprawdę. K. natomiast nie widzi w moim biuście problemu, ostatnio przyznał, że go kręci, hehe. Nawet przez chwilę pomyślałam, że może on leci tylko na moje cycki :P Jestem przewrażliwiona na tym punkcie niesamowicie, no... Zawsze drażniło mnie, jak jakiś koleś gapił się w mój biust podczas rozmowy ze mną. Niby powinno mi to schlebiać. Ale jakoś wolę podobać się nie ze względu na te nieszczęsne 75D. Koleżanki zawsze zazdrościły i do tej pory zazdroszczą, a ja chyba zawsze będę powtarzać, że nie ma czego ;)
Po tym jakże fascynującym wywodzie podjęłam decyzję, że idę spać. Ta sesja wykończyła mnie, że hoho. No dobra, smsowanie z wiadomo kim do godziny 2 czy nawet 3 też robi swoje... :P Bądź co bądź, padam na twarz iiii nie wiem jakim cudem nastukałam taką długą notkę, hehe.