.
Zmagam się codziennie z bólem pleców, który jest skutkiem ubocznym codziennej wielogodzinnej posiadówki przy książce, która jest moją Biblią do dnia 3 lipca. W sumie to ilością stron nawet Biblię przypomina... Szkoda tylko, że nie obrazkową - ponad 600 stron tekstu, tekstu i tekstu. Już mam dosyć, ale kiedy brakuje mi sił, to przypominam sobie samej, że zdam jeszcze tylko ten jeden cholerny egzamin, przywłaszczę tytuł licencjata i mam wakacje...
A w międzyczasie szukam mieszkania we Wrocławiu. Ja wiedziałam, że to nie jest łatwa sprawa z szukaniem lokum, ale żeby aż tak... Ciężko, no! Jeszcze jak ma się ograniczone fundusze, ehhhhh. Gdybym tak co miesiąc wyciągała z jakiejś magicznej skarbonki 2 tysiaki, to nie byłoby problemu. No dobra, nawet 1000 złotych by wystarczył! Rodzice by dołożyli, K. by dołożył i byłoby fajnie. Lecz niestety, nie ma tak dobrze. Ale szukam, szukam, szukam. Parę ofert się niby znalazło i K. je sprawdzi w najbliższym czasie, ale i tak szukam dalej, w razie gdyby coś tam coś tam.
Proszę mi teraz życzyć wytrwałości i sił wielu, a w sobotę - dobrych pytań, co bym mogła potem się upić ze szczęścia :P