"There's a place in your heart...
Od środy do pracy. W sumie się cieszę, bo przynajmniej szybciej czas mi upłynie do kolejnego spotkania z K... A tak to jakbym nie miała nic do roboty, to bym siedziała i rozpaczała z tęsknoty, a dni pewnie dłużyłyby mi się niemiłosiernie. W ogóle, to wkurzają mnie łażące po mieście zakochane pary, które się pewnie widują codziennie. Albo koleżanka, która stęka, że nie będzie się widzieć z narzeczonym przez tydzień... No kurde, ja tu się przez 3 tygodnie męczę! ;) Ech, byle do 11 lipca... Ale wiecie co? Mimo tych niezbyt częstych spotkań, to ja sobie nie wyobrażam, że mogłabym z K. zrezygnować. Nie zamieniłabym go na nikogo innego, nawet jeśli ten ktoś byłby z mojego miasta. Ja chcę K., tylko K. i już zawsze K. Tego wielkoluda, w którego mogę się tak fajnie wtulić. Tego wariata, który ostatnio przysłał mi 10 smsów pod rząd, a każdy z nich zawierał kolejno: K, O, C, H, A, M, [spacja=pusty sms], C, I, E. Tego, któremu nie chodzi wyłącznie o moje 75D (choć nie ukrywa, że go to kręci :P). Tego, który mi pisze "kolorowych snów, księżniczko". Oj, mogłabym tak długo jeszcze wymieniać ;)