Dostał się... Przyjęli K. na tą jego wymarzoną uczelnię wojskową we Wrocławiu... Mój przyszły podchorąży jest dumny jak paw, a ja szczęśliwa, bo się spełniło jego marzenie... Oznajmił mi, że teraz już go nie mogę zostawić, bo dla żołnierza niezwykle ważna jest stabilność zarówno emocjonalna jak i stabilność w życiu prywatnym, hehe, dowcipniś! Od września zwiększy się odległość między nami o kolejne 100 km, ale optymizm świeżo upieczonego studenta-wojaka nie pozwala mi myśleć, że to źle wpłynie na nasz związek. K. będzie miał teraz 78% zniżki na bilety PKP, więc liczę na to, że częściej to on będzie do mnie przyjeżdżał :P Tymbardziej, że weekendy raczej wolne będzie miał. Jakoś musimy dać radę przez najbliższy rok. Teraz odczuwam małą presję, bo najfajniej by było gdybym i ja za rok zlądowała we Wrocławiu, na magisterce. I mam nadzieję, że tak będzie... :)
Dziś ostatnia popołudniówka w pracy, potem dwa dni wolnego. Ech, a akurat ludzie w rozjazdach itd., nie mam z kim iść na piwo, że o imprezie nie wspomnę. A tak bym sobie poszła potańczyć... No ale w obecnym stanie rzeczy, to chyba do siostry pojadę. Muszę sobie jakoś zaplanować te dwa dni, żebym znowu w doła nie wpadła tak jak ostatnio...