Mam kryzys. W pracy niby w porządku, ale mam już dość... Inni grillują, wyjeżdżają na wakacje, a ja się męczę w tym skwarze, w zamkniętym pomieszczeniu bez klimatyzacji... :( Tak, wiem, sama się na to zdecydowałam, to był mój świadomy wybór... Potrzebuję przecież pieniędzy... A więc coś za coś... Ale i tak jestem cała nieszczęśliwa, bo sama siebie wkopałam w to bagno na dwa miesiące :( Miesiąc jakoś bym przebolała, ale nie - Kasi zachciało się niezależności i nowego komputera, więc dwa miechy ma z głowy!
Byle do sierpnia... Bo za ok. trzy tygodnie... K. do mnie przyjeżdża... Na więcej niż jeden dzień... A że moja siostra wyjeżdża z rodzinką nad morze, to ja i K. będziemy przez te parę dni urzędować u niej w mieszkaniu... :) Wezmę kilka dni wolnego i będę jego cieszyć się obecnością, obecnością przez duże O ;) No ale to dopiero w sierpniu...