"If I can touch the sky I'd risk...
Trzy egzaminy za mną, niestety jeden w plecy. No trudno. Czas sobie przypomnieć jak to jest mieć poprawkę :P Na pierwszym roku miałam tego typu atrakcje, łącznie z warunkiem, na drugim wszystko poszło jakoś bezproblemowo, no to teraz znowu - witaj poprawko :P Ale to dopiero pod koniec lutego. Póki co, mam w planach zdać dwa najbliższe egzaminy, a po ostatnim, w czwartek, idę porządnie opić i obtańczyć "zakończenie" sesji :D No a w piątek przyjeżdża K., nareeeeeeeszcie!
Pierwszy raz w życiu nie spędzę Walentynek sama. Hm, w sumie nie jest to dla mnie jakieś super ważne święto, ale wiadomo - jak byłam sama, to ten dzień mnie trochę dobijał. Mój K. ma natomiast do tego "święta" stosunek bardziej, że tak powiem, olewczy. Świadczy o tym chociażby fakt, że wczoraj zupełnie serio spytał mnie, którego w ogóle dnia są Walentynki :D Nie przewidujemy więc żadnej romantycznej kolacji, setki czerwonych róż i rzuconego dla zasady "Kocham Cię", bo Walentynki, no to wypada ;) Akurat te dwa słowa mówimy sobie codziennie :) Przewiduję jedynie upieczenie ciasteczek w kształcie serduszek, potem je jakoś ładnie udekoruję i włożę do pudełka w kształcie serca. Bo ja to chyba wolę zrobić coś sama niż biegać po sklepach i szukać nie wiadomo czego :) Poza tym, powiedzenie "przez żołądek do serca" sprawdza się w naszym przypadku w 200% - K. jest niesamowitym łasuchem, więc i ciasteczka raczej przypadną mu do gustu... :D