Lubię wchodzić na ten oto blog i przeglądać archiwum i czytać np. co robiłam, myślałam rok wcześniej... Czasem wstyd mi za siebie, czasem śmieję się z niektórych zapisków. Najlepsza jest jednak świadomość, że dużo się zmieniło. Kiedyś denerwowało mnie to, jak inni mówili, że przychodzi w życiu taki moment, że wszystko idzie ku lepszemu. Nie wierzyłam w te słowa, tak do końca to nie wierzyłam, choć chciałam. No ale... Jednak oni wszyscy mieli rację! Każdy, prędzej czy później, odnajduje swoje światełko w tunelu. Widzę to nie tylko po sobie, ale też po znajomych. Tego typu przewrotność życia jest fajna :)
Święta minęły mi całkiem dobrze. No dobra, miałam małe zamieszanie podczas gdy byłam u K. przed świętami - najprawdopodobniej zaszkodził mi śledź zjedzony na śniadanie... Ale nie ma tego złego - przez moje złe samopoczucie doszło do spotkania moich rodziców z tatą K. :D I muszę przyznać, że to "starcie" wyszło lepiej niż się spodziewałam. Mój tata od razu zarządził przejście na "Ty", dzięki czemu atmosfera była luźniejsza i przy tym bardzo sympatyczna :D
Za niecałe trzy tygodnie znowu Bal Podchorążego, ale tym razem ogólnopolski, więc zapewne będzie to "elegantsza" impreza niż poprzednia ;) A Bal Podchorążego oznacza... znowu... polowanie na sukienkę... O zgrozo :) Już dziś doznałam trudów zakupowych - znalazłam fajną sukienkę, ale: rozmiar 40 za duży, 38 nie było, a na 36 mam za duże cycki. No. Także tego... Życzę sobie powodzenia :P