"Cause I'm alive, I'm on fire,...
Powoli zamykam pewien rozdział w moim życiu. Zajęcia się skończyły, wpisy zebrane, zdjęcia dyplomowe zrobione, jeszcze jedna pieczątka na obiegówce i formalne rzeczy mam już prawie z głowy. A potem to już tylko byle do 3 lipca, czyli do dnia egzaminu licencjackiego. Cieszę się, że to już koniec. Może z czasem zatęsknię, ale myślę, że nie będę żałować, że nie zostałam tu na magisterce... Bo moje miejsce nie jest tutaj, tak czuję... Owszem, tu jest moja rodzina, tu są znajomi, z którymi lubię pójść na pogaduchy i piwo, tu są miejsca, które uwielbiam, ale tak do końca nie czułam się tu szczęśliwa już od jakiegoś czasu. Chyba zaczęłam to odczuwać, gdy zaczęłam studiować pierwszy kierunek. Gdy się przeniosłam na pedagogikę, trochę zmieniło się na plus, ale to nie do końca było i nie jest TO. A że jednym z moich ulubionych cytatów jest: "Ze świata tego każdy ma tyle, ile sam sobie weźmie", to ja właśnie zamierzam wziąć co mi się należy, o! :)
Jak miałam 10, może 11 lat, to sporządziłam listę swoich marzeń. Pokazałam ją jakiś czas temu K., to stwierdził, że trzeba się w końcu wziąć za spełnianie tych kilkunastu punktów... W sumie czemu nie, w końcu po coś je napisałam je x lat temu;) I tak oto, gdy już zamieszkam we Wrocławiu, to od razu w październiku zamierzam zrealizować punkt pierwszy czyli: "Chciałabym mieć świnkę morską lub psa" :D Hehehe. Zawsze kochałam zwierzęta, a rodzice nigdy nie pozwalali mi na świnkę, o psie już nie wspominając. To teraz sama sobie na to pozwolę :D Inne punkty też zrealizuję w swoim czasie, a co!