Ostatnio dni znowu są takie szare. Takie zwyczajne. Przepełnione niechęcią do czegokolwiek.
Coś Ty ze mną zrobił...
Przeglądam archiwum. Było tak fajnie. Teraz już tak nie jest. Chociaż nawet nie wiem dlaczego. I po kiego grzyba do mnie dzwoniłeś.
Popełniłam błąd, odpuszczając. Gdybym jakoś bardziej naciskała, to byśmy się w końcu jakoś spotkali i albo mieli chęć dalej tą znajomość podtrzymywać, albo mogłabym Cię mieć teraz w głębokim poważaniu...
Niby nic nie jest jeszcze przesądzone, ale szargają mną złe przeczucia.
Podpisano : Kasia, (oficjalnie już) studentka drugiego roku pedagogiki (egzamin warunkowy zdany) ;)
Ale jaja... On. Wczoraj. Do. Mnie. Zadzwonił. :D
Podczas tej przeszło dziesięciominutowej rozmowy cały czas miałam przysłowiowego banana na twarzy... I to bynajmniej nie dlatego, że bełkotał (chyba nie muszę Wam przypominać, jak wyglądają wycieczki szkolne, a raczej co się na nich pije :P), bo wcale nie bełkotał jakoś strasznie :D Ale, kurczę, noooo :> Do tej pory siedzę i śmieję się sama do siebie, kurde, dawno tak nie miałam! Potem jeszcze trochę posmsowaliśmy... Nazwał mnie niezwykłą...
Teraz to ja już nie mam wątpliwości i nie boję się spotkania w bliżej nieokreślonym czasie ;)
Spadam zaliczyć socjologię, nie naumiałam się wszystkiego, ale wierzę w mój kolejny łut szczęścia ;) Gdyby oceniał za wyraz twarzy, to ja powinnam dostać nawet szóstkę - za ten szeroki smajl :D
Jestem taaaaaaaka zmęczona... Praktycznie cały tydzień mam zajęcia na 8, to masakra dla takiego śpiocha jakim jestem ja! ;) Na dodatek na uczelni siedzę praktycznie cały dzień... A w domu już nie wiem w co ręce włożyć - nie dość, że mam nauki na bieżąco, to jeszcze w piątek muszę iść na dyżur do faceta, żeby tą socjologię zaliczyć ;/ A jeszcze nic nie umiem ;/ Wish me luck...
K. się odezwał, to go opieprzyłam z góry na dół, żeby tak bez słowa już mnie nie zostawiał :P Wolę najgorszą prawdę niż ciszę. Ale tak w sumie to chyba niepotrzebnie panikowałam - po prostu nie miał kasy, a że dziś pojechał na zieloną szkołę, to oszczędzał i dopiero w piątek mu doładowali konto. Jakby nie mógł mi o tym na gg napisać, wrr. Kurde. Ja się chyba za bardzo nim przejmuję, a on jakby w ogóle - ani "przepraszam" ani nic... Jakby normalna sytuacja dla niego. A jeszcze niedawno, jak nie pisaliśmy przez dwa dni, to potem czytałam: "Stęskniłem się za Tobą". Ech.
Kurczę, czasem siebie nie lubię za to, że tak się do niego przywiązałam. Boję się, że będę później cierpieć przez tą moją ufność i naiwność. Ale, cholera, taka już jestem. Marzycielka, mimo wszystko pełna nadziei, że tym razem może być happy end.
Buuu.
Idę się przytulić do poduszki.