Koniec pracy! Tak, racja, ten miesiąc minął bardzo szybko.
Jak oddawałam kluczyk od szafki, w której miałam swoje ciuchy robocze itd., to... smutno mi się trochę zrobiło. Tak smutno, że aż powiedziałam "do zobaczenia za rok" na pożegnanie :>
A teraz - odpoczywam od hałasu maszyn, czekam aż zadrapania na rękach i siniaki na nogach mi zejdą, oraz myślę na co przeznaczyć wypłatę, hehe. Dzisiaj już pierwszy raz z niej skorzystam - czeka mnie nocny podbój miasta... Niczym za licealnych czasów, ach :P I teraz tak sobie myślę... Nie sądziłam, że dwa lata po zakończeniu szkoły będę miała taki częsty kontakt (przez pojęcie "częsty" mam na myśli minimum kilka razy w roku) ze znajomymi z klasy. Mam nadzieję, że będzie trwało to jeszcze przez wiele długich lat... Niby każdy jest w innym miejscu, a jednak gdzieś tam zawsze o sobie pamiętamy, wspominamy... Tęsknimy? Hm. Dzisiaj to nawet zaproponowałam koledze, że mu piwo postawię, bo się wykręca od spotkania chłopina kurde... Może dziewczyna mu nie pozwala :P Wcale jej się nie dziwię, bo chłopak ma wyjątkowo upierdliwe koleżanki z klasy... :D
Siostra zaproponowała mi wyjazd w Bory Tucholskie. Wynajmiemy w czwórkę (ja, siostra, szwagier, siostrzenica) jakiś domek blisko jeziora i będzie fajnie, co? :) Czekam na bliższe informacje na razie, ale możliwe, że już w przyszłym tygodniu byśmy jechali.
Tak... Nareszcie... Wakacje w pełni, hell yeah!
Dzisiaj po raz pierwszy w tym roku tak naprawdę poczułam wakacje. I co z tego, że jeszcze pracy nie skończyłam. Miałam pierwszą wolną niedzielę w lipcu, pojechałam na działkę, a tam rodzina, słońce, natura, zimny sok - po prostu wakacje pełną parą, tylko grilla do kompletu brakowało :) Aż szkoda, że ten dzień się skończył. Ale jeszcze tylko 4 dni w pracy (niestety przywalili mi nocki na "do widzenia", ale zasadniczo to wolę nocki niż tą pierwszą zmianę na 6 :]) i będę mogła jeszcze nie raz tak sobie pojechać i odpocząć z dala od hałaśliwej ulicy.
Jak to jest, że na początku nienawidzę tej roboty, a pod koniec już ją uwielbiam? Hehe, w zeszłym roku miałam dokładnie to samo. Myślę, że gdybym nie miała poprawek we wrześniu, to zostałabym tam do połowy sierpnia chociaż. A tak to nie uśmiecha mi się mieć tylko dwóch tygodni na porządny wypoczynek i wyjazd, a potem hop-siup i drastyczny powrót na "kampanię wrześniową" ;) Także sierpień mam zamiar wykorzystać w pełni i mimo, że na razie nie wiem gdzie i z kim pojadę, to na pewno w tym roku nie będę się kisić w domu. Boże, jak mi się marzy wyjazd w góry... Uwielbiam góry, tam jest zupełnie inny świat, klimat, te widoki, kurde, jak ja za tym wszystkim tęsknię! Ostatni raz w górach byłam na wycieczce w gimnazjum, czyli ładne 6-7 lat temu, ohoho. Apetyt na góry dodatkowo zaostrzył mi K., ten mój internetowy ziom;) Był bodajże w Bieszczadach na kilka dni i aż zieleniałam z zazdrości, jak czytałam o tych pieszych wędrówkach i boskich widokach, ech. A w ogóleee, to możliwe, że spotkamy się już w przyszłym tygodniu :> Trochę nadal temu nie dowierzam - jeszcze niedawno był koniec grudnia i niewinny początek znajomości, a tu już sierpień i w końcu się przekonam co to za jeden wariat czasem pisał mi takie ładne rzeczy, że aż się zastanawiałam, czy na nie zasługuję... Najgorzej, jak chłopak mnie sobie za bardzo wyidealizował - o, tego się boję w sumie. Ach, co tam, raz się żyje - najwyżej jedyną rzeczą, którą on wyniesie z tego spotkania, będzie zwiedzenie mojego miasta :p
Jakie to boskie uczucie, kiedy inni pamiętają, że jesteś. Kiedy zaczyna im brakować Twojego towarzystwa. Kiedy piszą, że szkoda, że wczoraj Ciebie nie było. Kiedy piszą, że chętnie napiliby się z Tobą piwa.
Praca pracą - tak, ja wiem, mam ostatnio przez to mniej czasu, ale od czego ma się dni wolne? Więc jutro wybieram się na kręgle z tymi, którzy nieraz dają mi do zrozumienia, że koniec liceum wcale a wcale nie oznaczał końca znajomości... :)
To takie fantastyczne uczucie - czuć się ważnym, potrzebnym.
Zjadłam właśnie prawie całą tabliczkę czekolady z tego szczęścia :D