"And let's hope that spring's...
Generalnie zawsze olewam te czarne koty, 13tego piątki i całą bzdurną resztę przesądów, ale wczoraj miałam naprawdę pecha jak w mordę strzelił. Rowerzysta mnie prawie rozjechał, kolokwium mi nie poszło (jaki to jest bezsens - człowiek tyle czasu spędzi pływając w tych cholernych notatkach, a potem na kole - wielka dziura w pamięci, pewnie głównie dlatego, ze snu tak mało...), no a na koniec dnia miała być wieeeeelka popijawa z kumpelami z liceum... Koleżanki zawiodły, bo szybko wysiadły, a ja robaka w zasadzie nie zalałam, bo gdy się rozkręciłam, to one miały już dość... ;p I co? Miałam w planie obudzić się dziś z bólem głowy, a ja jestem całkiem przytomna, razem z moim smutem na duszy. Weszłam teraz na gg z nadzieją, że zastanę tam mojego wirtualnego pocieszyciela/rozśmieszacza/poprawiacza humoru/odganiacza złych myśli, ale na nadziei się skończyło.
Chyba się pouczę, bo w środę poprawka kolosa sprzed miesiąca, ych.
Od lipca do roboty... Tej co w zeszłym roku. Nie chce mi się, ale pieniądze z nieba mi nie spadną, a ja tak bardzo bardzo bardzo marzę, żeby wyjechać w końcu (po raz pierwszy od kilku lat) na wakacje i to nie na jeden dzień nad morze na przykład, tylko żeby tak się na parę dni wyrwać... :(