Mój plan na dziś?
* wykład
* obiad u siostry
* dentysta
* mała klasowa popijawa u koleżanki
Gdyby tylko nie ten dentysta... Ale co tam, to tylko jeden ząb :P
Dobry humor mam, oj dobry.
Wczoraj na zajęciach zrobiliśmy sobie wigilię, były pierniczki, a koleżanka grała na gitarze, śpiewaliśmy kolędy... Fajnie było, tak świątecznie mi się przez moment zrobiło.
O rany, jestem padnięta. To małe biegające w ciągu minionych dwóch dni wyciągnęło ze mnie wszelkie zasoby energii :) No... Chyba idę spać. Bo jutro znowu to samo, ach, ciężki los cioci Kasi :)
Z K. jakby lepiej. Uświadomił mi ostatnio, że to już rok... Tak... Grudzień 2007. A właściwie już końcówka owego grudnia. Chyba dwudziesty ósmy. "Chyba"? Nosz kurde, skąd ja mogłam przypuszczać, że ten dzień będzie początkiem czegoś nowego w moim życiu i że będzie warty zapamiętania... Zabawne. Ech, a od kilku miesięcy mam głupie marzenie – że K. któregoś dnia położy swoją rękę na moim ramieniu, ja się odwrócę do niego i on... albo zniknie z mojego życia, albo nie.
Przyjęcie urodzinowe udane, jak najbardziej! Jubilatka, wbrew naszym wcześniejszym obawom, że przestraszy się głośnego śpiewania "Sto lat" itd., była zachwycona, klaskała i bujała się w rytm tej oraz jeszcze paru innych śpiewanych przez gości piosenek :D Grający domek od cioci Kasi podobał się, ufff ;)
Patrzcie no, chciałam już kończyć tą notkę, bo padam ze zmęczenia i akurat w tej chwili sms przyszedł z zapytaniem co u mnie słychać, wiadomo od kogo, hehe. "Piszę notkę na blogu" powinnam odpisać, ale nie nooooo, bez przesady z tą prawdomównością ;) Gdyby K. przypadkiem odkrył mojego bloga... O rany, wolałabym nie.
Dobranoc :)