• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

blog

blog

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007

Archiwum grudzień 2009, strona 1


< 1 2 >

"This long distance is killing me..."...

Dokładnie za trzy tygodnie będę w górach... Pierwszy raz od kilku lat i pierwszy raz będę w górach zimą - strasznie się cieszę na samą myśl o tym wyjeździe! Choć nie kupiłam sobie jeszcze ani butów, ani ciepłych spodni, a jedynie piękny długi zielony sweter, ale cóż, od czegoś trzeba zacząć :P Cieszę się na ten wyjazd też dlatego, że będziemy mogli z K. po prostu ze sobą pobyć przez te kilka dni. Ostatnio te nasze wspólne weekendy takie "wariackie" były, bo jeździliśmy z jednego miejsca na drugie, mając sam na sam praktycznie tylko noce :] Ale za te trzy tygodnie będzie inaczej... Nigdzie nie będzie nam się spieszyło, nie będziemy mieli żadnych imprez do zaliczenia i tak dalej... Myślę nawet, że fakt, że będą tam też jego rodzice i siostra, jest mało istotny. A przynajmniej mam nadzieję, że nie będą wymagali, abyśmy z nimi wszędzie łazili ;)

Mięczaczka jestem, wiecie? Wczoraj znowu się rozbeczałam, jak K. wyjeżdżał. Tak strasznie trudno mi trzymać emocje na wodzy. W sumie nie do końca rozumiem, czemu tak reaguję. Widujemy się ostatnio co weekend, a w naszej sytuacji to najlepsze co może być! Ale mimo tego, jakoś tak mi ciężko, bo te godziny razem mijają zdecydowanie za szybko... I chciałoby się więcej, więcej i więcej... Zastanawiam się, jakim cudem wytrzymałam 5 tygodni rozłąki przed przysięgą, skoro teraz tydzień czy dwa to dla mnie jakaś masakra :)
07 grudnia 2009   Komentarze (5)

Niech żyje baaaaaaaal :D

Zaczęło się o godzinie 19, skończyło o 4... Noooo... Balowalim, że hej :D
Tak naprawdę, to nazwa "bal" jest tu trochę nietrafiona. Niby dostojnie, elegancko (choć niektóre dziewuchy miały sukienki, jak to ja nazwałam, plażowe - no aż się prosiło, żeby japonki zamiast obcasów założyły! :P), ale na przykład jednak nie grała orkiestra - był DJ, co spowodowało, że to raczej przypominało imprezę na mieście niż bal:) Niemniej jednak, było super! Wywijaliśmy z K. na parkiecie, o matko, nogi mi prawie w cztery litery weszły :P K. się wcześniej zarzekał, że tańczyć nie umie, co oczywiście okazało się bzdurą :P Był szał ciał i tyle :D
Poznałam kilku jego kolegów, koleżanki. Za dużo z nimi nie rozmawiałam, bo w sumie każdy spędzał ten wieczór bardziej ze swoją połówką (choć przy jednym stole siedziało kilkanaście osób). A i wcale się nie dziwię, ja tam miałam ogromną potrzebę nacieszyć się tym moim podchorążym, bo widzieliśmy się pierwszy raz od trzech tygodni. I z tego co się zdążyłam zorientować, to większość dziewczyn jest w podobnej sytuacji ;) Ach, tańczyłam nawet z kapitanem kompanii, hoho :D Oprócz tańców i jedzenia, zaserwowano nam występ kabaretu i show barmańskie. W ogóle organizacja była świetna. No ale wojsko to musi być zorganizowane przecież ;)
Zdjęcia póki co na razie nie będzie, bo nie jestem w posiadaniu... Ja nie miałam ze sobą aparatu, a K. na razie nie ma możliwości przesłania ;) W sumie za dużo nie cykaliśmy, bo tańczenie zajmowało nas bardziej :d

Aaaa... Dzień przed balem coś poszłam do fryzjera, niestety jak zwykle ciachnięto mnie krócej niż chciałam :( Teraz przez 5 lat nie pójdę do fryzjera, I swear!!!

To tak w olbrzymim, chaotycznym skrócie. Mam trochę zwariowany tydzień, nauki trochę, a więc notkę pisałam na szybko, aby chociaż w niewielkim stopniu zaspokoić Waszą ciekawość ;P
01 grudnia 2009   Komentarze (6)
< 1 2 >
Kasia-87 | Blogi