• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

blog

blog

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007

Najnowsze wpisy, strona 7


< 1 2 ... 6 7 8 9 10 ... 64 65 >

"I miss those days and I miss those...

W sumie to dobrze się złożyło, że nie podpisano ze mną tej nieszczęsnej umowy o pracę. Musiałam tydzień temu przyjechać do miasta rodzinnego. Moja młodsza siostrzenica leżała w szpitalu, a ja zajmowałam się starszą. Nadal nie wiadomo co jest Natalce, w poniedziałek idzie na badania, które może w końcu coś wyjaśnią... Ogólnie to zaczęło się od nabrzmiałego palca u nogi, potem przeszło na kolano i mała aż utykała :( Ale teraz jest już lepiej, więc może nie będzie musiała już wracać do szpitala. Mam nadzieję, bo niezbyt dobrze znosiła pobyt tam. A Zuzia... Zuzia tak się rozgadała od czasu, gdy ją widziałam ostatnio, że czasem to już nie wytrzymuję ze śmiechu, takie mądrości wygłasza :D I choć już wszyscy dawno o Świętach zapomnieli, to ona cały czas śpiewa kolędy :D Cudowna jest :) Przez miniony tydzień byłam z nią właściwie 24 godziny na dobę i momentami nieźle mi dawała w kość, ale i tak się cieszę, że mogłam chociaż trochę nadrobić zaległości. Nie ma co ukrywać - przed moją przeprowadzką widywałam ją minimum raz w tygodniu, a teraz jak ją zobaczę raz na miesiąc to jest dobrze... Więc jak teraz mówi do mnie: "Ciociusiu, poczytasz mi? Bo ja tak bardzo lubię jak mi czytasz..." to jest to niczym miód na me stęsknione serce:) Przy niej zatęskniło mi się trochę za dzieciństwem, beztroską, kolorowankami, zabawami w dom albo lekarza, ach.

W międzyczasie rozglądam się za pracą. Bo mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu wrócę do Wrocławia... Szukam gdzie się da, ale najchętniej chciałabym się dzieckiem zająć, w sumie jest sporo ofert dla opiekunek, więc może się uda. I nie będę już nikomu paplać, że chcę na dzienną magisterkę iść, bo w sumie nie wiem... Może jednak pójdę na zaoczne, jak znajdę coś dobrze płatnego i uda mi się odłożyć trochę pieniędzy na studia... Nie wiem, nie wiem... Póki co, to nie wiem :P Na razie to mam w perspektywie jedynie kurs dogoterapii, zajęcia zaczynają się w kwietniu i już się doczekać nie mogę :D

15 stycznia 2011   Komentarze (3)

Obiecanki cacanki...

No i się zesrało, że tak nieładnie napiszę. Nie mam już pracy. Nie podpisano ze mną umowy choćby na trzymiesięczny okres próbny. Padły jakieś głupie argumenty, ale ja tak naprawdę wiem, że chodzi o kradzież pieniędzy. Zrobił to ktoś, kto wiedział gdzie są i miał klucze do lokalu, bo po włamaniu nie ma żadnych śladów. Więc musiał to zrobić ktoś z pracowników. Ja nie. Ale mnie najkrócej i najmniej znają, więc w pierwszej kolejności posądzono Kasię, a co. Nie powiedziano mi tego wprost, ale czuję to, poza tym to wszystko się kupy nie trzyma. Jest mi przykro, jestem zła. Próbowano mi dziś wmówić, że dziękują mi za współpracę dlatego, że nie jestem do końca osobą, której szukali. Jakoś przez prawie dwa miesiące nie słyszałam żadnych uwag i krytyki... Bardzo spełniałam się w tej pracy, maluchy mnie lubiły... A dziewczyny tam pracujące wydawały się w porządku. I przecież umowę szefowa obiecywała... A to, że chcę iść na dzienną magisterkę, to też żaden argument. Określiłam się, że mogę pracować do września. Ale oni mnie po prostu nie chcą. Jestem zawiedziona i poirytowana, że można człowieka tak z góry skreślić, mydląc przy tym oczy jakimiś mało przekonującymi argumentami. Ech... Szkoda mi, bo lubiłam tą pracę, lubiłam te niesforne dzieciaki :( A teraz znów wszystko od nowa...

29 grudnia 2010   Komentarze (5)

"Life it is...so... wonderful, it is...

Pracuję. Można tak powiedzieć, choć umowy jeszcze nie podpisałam, ale to nastąpi wkrótce. Jest fajnie :) Robię to co lubię i to co chyba umiem całkiem dobrze... Dzieciaki są wymagające, ale też takie kochane! I choć wcześniej myślałam, że wolałabym pracować z dziećmi z starszymi w podstawówce, tak teraz podoba mi się opieka takimi mniejszymi szkrabami;)

Wysłałam w tym tygodniu zgłoszenie na kurs dogoterapii. Zrujnuje mnie on finansowo, ale co tam... Najważniejsze, że zrobię coś, co marzyło mi się od jakiegoś czasu:) Połączę swoją miłość do zwierząt i dzieci, w końcu jestem panią pedagożką z niespełnionym marzeniem o weterynarii;) W przyszłym roku planujemy z K. kupić sobie psa. Właściwie to mieliśmy już go sobie sprawić w tym roku, ale ostatecznie przełożymy to na wiosnę/lato. Na początku chcieliśmy jakiegoś niewielkiego, np. jacka russella terriera (to ten co był w filmie "Maska", jeśli kojarzycie), ale z uwagi na to, że chcę w przyszłości zajmować się dogoterapią, to prawdopodobnie zakupimy golden retrievera. Jest to rasa idealnie nadająca się do pracy z dziećmi, a przy tym jest to pies, o którym zawsze marzyłam i jak byłam mała, to obiecałam sobie, że właśnie takiego psa kiedyś będę miała :D To strasznie fajne uczucie, kiedy ma się w perspektywie spełnianie swoich marzeń...

Z K. układa nam się dobrze. Gorzej bywa gdy jestem przed okresem albo w trakcie :P No masakra, taka okropna wtedy jestem, aż wstyd. Że też ten K. ode mnie jeszcze nie uciekł :D Kochany jest. W poniedziałek zrobił mi kolację. Tyle tego makaronu narobił, że dopiero dzisiaj skończyłam go jeść, haha. Kupił też choinkę. Jest mała i krzywa... ale nasza. Pierwsza nasza choinka :) Święta spędzimy osobno, ale chociaż choinkę mamy wspólną. Ale świąt to ja na razie nie czuję. Chyba nie poczuję. Do domu jadę dopiero w Wigilię, bo do czwartku pracuję... I już w niedzielę będę musiała wracać do Wrocławia, bo w poniedziałek znowu praca. Ale w sumie nie narzekam. Cieszę się, że znalazłam zajęcie, a co za tym idzie - nie siedzę już całymi dniami w domu bawiąc się w kurę domową :P

16 grudnia 2010   Komentarze (3)
< 1 2 ... 6 7 8 9 10 ... 64 65 >
Kasia-87 | Blogi