Pojawiły się nowe okoliczności, pojawiły się nowe wyznania... Sytuacja wygląda teraz trochę inaczej. Nie wiem, czy lepiej... Inaczej, no. I chyba jeszcze nie wszystko stracone. Ja zamierzam walczyć. Dawna Kasia pewnie by odpuściła, ale Kasia się zmieniła... Kasia nie odpuści, nie tym razem.
- Dlaczego to robisz?
- Co robię?
- Piszesz, CODZIENNIE.
- Bo lubię z Tobą gadać?
- Naprawdę?
- No jakbym tego nie lubił, to bym tego nie robił.
- Pytałam, bo czuję jakiś dystans ostatnio.
- Dystans był zawsze.
- Nie... Może na początku. Potem już chyba nie? Chyba, że ja inaczej pojmuję dystans.
- Jak więc go pojmujesz?
- Chodzi mi o to, że kiedyś byłeś bardziej bezpośredni. "Moja", "mała", "misia", itd. Trochę mi tego brakuje.
- Kiedyś, kiedyś było inaczej. Zależało mi na Tobie jako kobiecie... Matko, nie wiem jak to powiedzieć, kiedyś... Ale to było dawno...
- Więc słusznie wyczułam, że coś się zmieniło?
- Zmieniły się roszczenia wobec Ciebie, a nie podejście do Ciebie. Sama widzisz, że często sam zaczynam rozmowę, bo to lubię, to się nie zmieniło i nie zmieni...
- Nie rozumiem...
- Nie rozumiesz, że facet może bardzo lubić dziewczynę, bardzo, ale jej nie pożądać?
- Ufałam Ci... A Ty mi tego nie powiedziałeś...
- Nie chciałem tego mówić...
- Powinieneś...
- Zrobiłem to, ale nie słowami.
- Domyślałam się, ale kurde wolę jak się mówi do mnie wprost.
- Po prostu wiem jak niewiele trzeba, żeby Cię zabolało... A ja bardzo chciałem żeby Cię właśnie nie bolało...
- I co, myślisz, że skoro szczędziłeś słów ostatnio, to teraz mnie nie boli...?
- Kasia... Przepraszam...
- Gdybym nie zaczęła tego tematu, to byś mi tego nie powiedział... A ja wierzyłam, że jesteś inny.
- Nie... Nie powiedziałbym, masz rację. Byłem przekonany, że to da mi czas, w którym wszystko samo się wyjaśni. Pomyliłem się, przepraszam...
Czy ja naprawdę nie zasłużyłam na odrobinę szczerości? Bo najbardziej w tym momencie boli mnie nie to, że zmieniło się jego nastawienie, ale to, że nie powiedział mi prawdy. Pozwolił, żebym wierzyła, że cały czas jest dobrze, że nic się nie zmieniło. Ja, jak ta ostatnia naiwna, obdarzyłam go takim zaufaniem... I proszę, co teraz z tego mam?
"Kurczę, czasem siebie nie lubię za to, że tak się do niego przywiązałam. Boję się, że będę później cierpieć przez tą moją ufność i naiwność." - pisałam tak tutaj, w październiku. No. I masz babo placek.
Mój plan na dziś?
* wykład
* obiad u siostry
* dentysta
* mała klasowa popijawa u koleżanki
Gdyby tylko nie ten dentysta... Ale co tam, to tylko jeden ząb :P
Dobry humor mam, oj dobry.
Wczoraj na zajęciach zrobiliśmy sobie wigilię, były pierniczki, a koleżanka grała na gitarze, śpiewaliśmy kolędy... Fajnie było, tak świątecznie mi się przez moment zrobiło.