Jedna babcia K. powiedziała do mnie: "Od razu mi się spodobałaś", druga wykonała gest w kierunku K. z podniesionym kciukiem, a mama K. nazwała mnie "córcią" na pożegnanie... Czyli bilans pierwszego zetknięcia z rodziną K. - jak najbardziej na plus :) Jego tata też sympatyczny, choć wyczułam, że jest stanowczy i ma swoje zasady. Ale mimo wszystko wydaje się być w porządku. Tak na marginesie, to przez niego nie spotkaliśmy się z K. po raz pierwszy w sierpniu zeszłego roku. Lecz, paradoksalnie, wtedy właśnie zrozumiałam ile znaczy dla mnie ta znajomość, więc przyszłemu teściowi powinnam być wdzięczna, haha ;) Siostra K. też bardzo fajna.
Zostałam przyjęta niezwykle ciepło i czułam się w domu K. naprawdę dobrze... Czego chcieć więcej?:)
W niedzielę ostatni dzień pracy - o matko, jak się cieszę! Jestem już naprawdę zmęczona. Co prawda od wtorku praktyki w podstawówce, ale to już nie będzie przecież ośmiogodzinna harówka, więc jakoś to przeżyję :) Chyba :D
Jestem zmęczona, bardzo zmęczona. Powrót do pracy po kilku dniach wolnego okazał się dużo bardziej brutalny niż przypuszczałam. I to jeszcze nocna zmiana... Tempo pracy jakby szybsze i w ogóle do dupy... Wczoraj już nie wytrzymałam i zwolniłam się do domu po godzinie. Kierownik się skrzywił, no ale puścił mnie. A niech się krzywi. Ja nie mam zamiaru męczyć się w takich warunkach. Muszę odpocząć, wyspać się, pójść na spacer! Dlatego na dziś i jutro wzięłam wolne. A nocnej zmiany już nie chcę, niech spadają.
Za rok już tak nie będzie. Owszem, pójdę do pracy, ale góra na miesiąc. A potem wyjadę. Wyjedziemy. We dwójkę :) Już o tym rozmawialiśmy. Hiszpania albo Włochy, zobaczymy.
Za równo tydzień jadę do K. na dwa dni. Poznam jego rodziców... I siostrę, która zaprosiła mnie jakiś czas temu do znajomych na naszej-klasie, choć przecież nie miałyśmy okazji poznać się osobiście. Ale to było całkiem miłe; napisałam do niej parę słów, ona mi odpisała i tak jakoś... fajnie no :) Brata już znam i mam nadzieję, że reszta rodziny jest równie w porządku. Rodzice wydają się być sympatyczni, choć są trochę nadgorliwi. K. musiał im skłamać, że będzie nocował u mnie w domu, a nie u mojej siostry, bo pewnie gdyby się dowiedzieli, że urzędujemy sami w pustym mieszkaniu, to by się nie zgodzili. Średnio mi leży taka sytuacja, no ale co zrobić. Muszę trzymać język za zębami jak tam pojadę i nie wypaplać się :]
Co do moich rodziców, to bezproblemowo w sumie... Tata dla świętego spokoju podał rękę K. na przywitanie, dzień dobry, dzień dobry i po sprawie. Dystans jak stąd do Chin normalnie. Ale pamiętam, że jak mój jeszcze wtedy chłopak siostry, a nie szwagier, przyszedł pierwszy raz, to mój tata zachował się podobnie. Widocznie taki on już jest i przekona się, "rozkręci" z czasem. Moja mama natomiast była nadmiernie miła i strasznie mnie to raziło. Ale może już z dwojga złego lepsze to niż podejście taty. Chyba. Ech, choć głupio tak. Bo zarówno i mama, i tata K. bardzo przejmują się tym, co dzieje się w życiu jego syna, pytają o mnie, pozdrawiają, mówią, że czekają na mój przyjazd itd... K. twierdzi, że jestem u niego w domu właściwie traktowana już jak rodzina... ;)
Te kilka dni, które ostatnio spędziliśmy razem, dało nam wiele. Jakby nie patrzeć - mieszkaliśmy razem, a tym samym zaskakiwaliśmy siebie nawzajem odmiennością typowych codziennych czynności, dzieliliśmy się obowiązkami, zastanawialiśmy się co zjeść na śniadanie czy obiad. Kiedy przez jeden dzień cierpiałam z powodu bólu brzucha, przekonałam się, że naprawdę mogę na K. polegać. Sam zaproponował, że pójdzie po no-spę, potem też robił mi herbatę miętową, leżał przy mnie i głaskał po brzuchu... Cudownie jest mieć kogoś takiego przy sobie.
Nasze uczucie wydaje się być teraz jeszcze silniejsze. Wcześniej więcej smsowaliśmy, a teraz zdecydowanie dominują rozmowy przez telefon. I jakoś tak bardziej otworzyliśmy się na siebie. Jest coraz więcej tematów rozmów, których już nie unikamy, nie boimy się. Wreszcie mam osobę, do której mogę zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, której mogę się wygadać i nie zostanę odtrącona.
Wygląda na to, że w tym roku muszę wymyślić nowe życzenie urodzinowe, bo to, które wypowiadałam w myślach przez ostatnich kilka lat, właśnie się spełnia... ;)